Szczegóły

Utworzono: wtorek, 10, czerwiec 2014

autor tekstu

T. Jarzębak

Z doświadczeń już przeprowadzonych zebrań ustawowych działkowców ogrodu, które ma zadecydować czy pozostać w PZD czy wyodrębnić się z ogólnokrajowej struktury można wyciągnąć już pierwsze wnioski, że tam gdzie podejmowane są takie próby wyodrębnienia – wypływają one z inicjatywy zarządu ogrodu, a często samego prezesa, który robi wszystko by przekonać działkowców, iż pod jego panowaniem, będzie działkowcom lepiej.

Jeżeli tak miałoby być, to dlaczego dotąd nie wprowadził takich inicjatyw by pomniejszyć koszty zarządzania ogrodem, aby działkowcom było lepiej.

Na zebraniach często wręcz sugeruje się działkowcom, że będą mniej płacić i do czego im potrzebna ta "czapa".

Prawda jest jednak inna. Gdyby nie ta czapa wiele ogrodów dzisiaj by nie istniało. Nie byłoby silnej organizacji, dobrze postrzeganej społecznie. Nie byłoby jednolitego prawa ogrodowego. Nie byłoby wykształconych form samorządzenia. Przy różnych zakusach, na przestrzeni lat od zmian ustrojowych, dawno by już niektórych ogrodów nie było.

Tych aspektów jednak "działacze" nie dostrzegają. Tam decyduje myślenie przez pryzmat ich interesu.

Działkowcy w zdecydowanej większości są za pozostaniem w strukturach PZD. Wykazują to w sposób naturalny. Ale na zebraniach aż do przesady wyczuwa się w jaki sposób manipuluje się informacją, w postaci ograniczenia pozytywnych wystąpień działkowców, doborem składu komisji czy próbą manipulowania głosami.

Członkowie już istniejących stowarzyszeń są na zebraniach wręcz agresywni. Nie przyjmują żadnego argumentu i głosu rozsądku. Dla nich jedynym celem to wyjście z PZD. Po co? By nie mieć nad sobą kontroli i by nie płacić "haraczu". Jest to oczywiście absurdem. Każde Państwo jest tak zorganizowane, by do takiej "złotej wolności" nie dopuścić. Gmina jest nadal właścicielem gruntu, a właściciel może dużo . Włączenie z likwidacją ogrodu.