Emisje w programie drugim Telewizji Polskiej w dniu 14.02.2017 roku, pod nazwą „Wojna na działkach”, odebraliśmy, jako podważanie sensu istnienia i funkcjonowania ogrodów działkowych. Na podstawie wypowiedzi trzyosobowej grupki z ogrodów w Białej Podlaskiej, którzy swoich spraw nie potrafią załatwić w Zarządzie i idą z tym do Telewizji, redaktor prowadzący zmontował reportaż, który dla przeciętego widza jawi się, jako powszechny obraz o ogrodach działkowych.
Nie dowiedzieliśmy się najważniejszego, czy ci niezadowoleni ludzie nie są już działkowcami, czy dopiero prowadzone są procedury związane z wypowiedzeniem umowy dzierżawy działkowej.
Każdy działkowiec wie, że spawy wypowiedzenia nie załatwia się tak prosto, jak to przedstawiono w reportażu.
W naszym stowarzyszeniu nikt nikogo nie pozbawia prawa do działki za błahostki. Muszą być konkretne dowody. Jeżeli sytuacja nawet wymaga sięgnięcia po ten instrument, to nie jest to decyzja jednoosobowa prezesa, a jest to proces, który ostatecznie rozstrzyga sąd. Sprawy te uregulowano czytelnie w ustawie o ROD, statucie PZD i regulaminie ROD. Tych dokumentów przeciętny widz oczywiście nie zna. Reportaż, więc robi wrażenie „samodzierżawia i jednowładztwo prezesa”.
Prezes Zarządu ROD, lepszy czy gorszy, musi być jednak zaakceptowany przez działkowców. Jeżeli narusza przepisy, podlega prawu i konsekwencjom z niego wynikającym. Z reportażu nie dowiadujemy się, o co tak naprawdę toczy się tzw. wojna na działkach. Poruszono, bowiem szereg wątków o różnej treści, na podstawie, których nie można do końca wyrobić sobie zdania o istocie toczącego się sporu i jak ma się to do prawa tak z jednej jak i z drugiej strony.
Poproszona, jako ekspert pani Senator, nie miała do powiedzenia nic więcej, oprócz kwestionowania ustawy o ROD i struktur PZD. Jak na senatora, to sprawa wygląda dziwnie. Co prawda, każdy może mieć swoje zdanie na określony temat, ale w tym przypadku reprezentowała swoich wyborców.
Czy to oni jej tak doradzili, czy sama wydumała i sobie ulżyła? A przy okazji zaistniała publicznie. Jest to dobry sposób na reklamę za pieniądze podatnika.
Dlaczego niektórzy dziennikarze telewizji, nie wezmą przykładu z redaktor Pani Elżbiety Jaworowicz, gdzie nie tak skomplikowane sprawy stara się pomóc rozwiązać, tam jednak jest klasa, warsztat i fachowość, a przede wszystkim uczciwość w pokazywaniu faktów.
Tu natomiast miało miejsce pytlowanie po to tylko, aby ludzi skłócać i ustawiać ich przeciwko sobie.
Uważamy, że taki sposób relacjonowania problemów nie jest misją telewizji publicznej.
List kierujemy do KRRiT, pani Senator Lidii Staroń i Krajowej Rady PZD.
Podpisy 20 uczestników szkolenia





