W stolicy regionu żyją od lat i, co tu dużo kryć, mają się dobrze. Z różnych źródeł wynika, że ich szczecińska populacja liczy przynajmniej kilkaset sztuk. Rzecz w tym, że najprawdopodobniej się rozrasta, co sprawia sporo różnych problemów, które boleśnie odczuwają przede wszystkim działkowcy.
W Szczecinie jest 80 ogrodów działkowych, a użytkownicy połowy z nich chcą, by władze miasta, a także wojewoda zajęli się problemem dzików. Przygotowali już petycję do prezydenta Piotra Krzystka i zbierają pod nią podpisy. Zebrali już ich tysiące, a ciągle ich przybywa.
– Z naszych wyliczeń wynika, że możemy zebrać podpisy od ponad osiemdziesięciu tysięcy ludzi, którzy mają ogródki działkowe. Ci ludzie od lat mają problemy z dzikami, które niszczą ogrodzenia, uprawy i kwiaty, a przede wszystkim ich wysiłek. I mają też obawy co do swojego bezpieczeństwa, bo te zwierzęta w pewnych sytuacjach mogą człowieka zaatakować i, niestety, do takich przypadków już wielokrotnie dochodziło – podkreśla Zbigniew Hajduś, prezes zarządu Rodzinnych Ogrodów Działkowych „Kotwiczna”, który jest także pełnomocnikiem ds. dzików z ramienia Polskiego Związku Działkowców – Oddział Szczecin.
Celem jest nie tylko redukcyjny odstrzał, ale także doprowadzenie do „okrągłego stołu w sprawie dzików”, w którym wzięliby udział zainteresowani, w tym także władze miasta i województwa (z zapisów prawnych wynika, że „ właścicielem” dzików jest wojewoda – przyp. red.). Chodzi także o skoordynowanie działań, jak mówi pełnomocnik.
Z danych zebranych przez działkowców wynika, że w 2020 roku na terenie działek doszło do 2750 zniszczeń wywołanych przez dziki. Ale są to tylko te, które zostały udokumentowane.
Na podkreślenie zasługuje to, że zauważają oni destrukcyjną rolę nie tylko zwierząt, ale także ludzi, którzy świadomie bądź nie je dokarmiają, co w pewien sposób pomaga w rozrastaniu się populacji dzików w Szczecinie, a także prowokuje je do niebezpiecznych zachowań. Potrafią one bowiem
agresywnie domagać się jedzenia, a nawet zaatakować człowieka, którego uznają za wroga. Dotyczy to m.in. loch z młodymi, gdy czują się zagrożone. Dziki mogą też zaatakować zwierzęta domowe, głównie psy.
– Zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, że wielu ludzi, w tym także działkowców, nie wie jak postępować, gdy spotka na swojej drodze dziki. Dlatego przeprowadzane są szkolenia, instruktaże, które w formie pisemnej rozwieszamy też na tablicach ogłoszeniowych na działkach. Przygotowujemy także obszerniejszą broszurę na ten temat – informuje prezes Hajduś.
Szczecińska populacja dzików za kilka tygodni znowu się rozrośnie, bo lochy będą miały młode. A to oznacza, że będzie liczyła najprawdopodobniej ponad pół tysiąca sztuk. Fachowcy twierdzą, że w miarę „bezkolizyjna” populacja w mieście powinna być pięć razy mniejsza..(mos)