Zryte są alejki, zniszczone ogrodzenia, zamiast zagonów leżą zwały ziemi. Cała praca działkowców idzie na marne. Szczecińscy działkowcy mobilizują siły i zbierają podpisy pod petycją, której celem jest skuteczne pozbycie się dzików.
– Nasza cierpliwość już się wyczerpała. Dziki przestały bać się ludzi i regularnie odwiedzają tereny ogrodów działkowych na terenie miasta – mówi Zbigniew Hajduś, prezes zarządu Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Kotwiczna” w Szczecinie. Niszczą trawniki, działki, ogrodzenia z siatki i stresują swoją obecnością działkowców.
Pod petycją do wojewody i szczecińskiego magistratu w sprawie redukcji dzików podpisało się już 11 prezesów szczecińskich ogrodów działkowcy: „Kotwiczna”, „Waryńskiego”, „Bielik”, „Bolesława Chrobrego”, „Krzekowo”, „Nad Jeziorem”, „Nowe Osiedle”, „Nowe Życie”, „Port Centralny”, „Wyspa Pucka”, „Bema”. To ogółem 4659 działek oraz 6958 działkowców.
– Problem jest spory – tłumaczy prezes Hajduś. Podam przykład: z 24 na25 października na 16 kamerach z monitoringu działkowego zauważyliśmy 32 dziki. Działki należą głównie do starszych osób. Przykro patrzeć, kiedy tracą dorobek ciężkiej pracy.
O tym, że dzików w Szczecinie jest za dużo, potwierdza Ryszard Czeraszkiewicz, miejski łowczy. Mamy do czynienia z katastrofą – mówi pan Ryszard i podaje liczby: na początku tego roku szacowano populację dzików na 300 – 400 sztuk, w tym 50 – 60 loch. Każda z nich daje w miocie średnio 6 młodych, co spowoduje, że po kilku miesiącach będziemy mieć 800 – 1000 dzików.
– Każdy z dzików powoduje szkody, ale można ograniczyć populację dzików, tak żeby wyrządzane przez nie szkody były znośne. Biorąc pod uwagę, że Szczecin ma około 3000 hektarów terenów przyrodniczych to bezpieczna liczba wynosi 100 – 150 dzików – wyjaśnia łowczy.