Art. z Kuriera Szczecińskiego pt „Działka jak dobry lek”

Dla wytrawnych działkowców ich ogródki są wszystkim – azylem, schronieniem przed zgiełkiem miasta, najlepszym miejscem na relaks blisko natury.

Nie do przecenienia są warzywa i owoce z własnej działki – zdrowe i ekologiczne, których w marketach ze świecą szukać. Działki są bliskie sercu ludziom różnych profesji i w różnym wieku.

Jak w rodzinie

W tym roku przypada 120. rocznica narodzin ogrodnictwa działkowego na ziemiach polskich. W Łobzie pierwsze ogrody działkowe były urządzone przez pierwszych osiedleńców już w 1946 roku. W pierwszym rzucie powstało wówczas blisko sto działek nad brzegami Regi. W kolejnych dekadach wyrosły kolonie działek na obrzeżach miasta. Obecnie w miasteczku nad Regą pod zarządem Polskiego Związku Działkowców jest 12 ogrodów, a w nich 1100 działek o łącznej powierzchni 51 hektarów. W tej liczbie 244 działki stanowią rezerwę do wykorzystania.

Ogródki mają odpowiednią infrastrukturę -jest do nich doprowadzona woda i prąd. Rezygnacje z działek mają miejsce w zasadzie tylko ze względu na podeszły wiek użytkowników ogródków. Od lat do tej „działkowej rodziny” dołączają młodzi, którzy zwykle stawiają już jednak na rekreacyjne przeznaczenie ogródków. Działki są znakomicie wpisane w przestrzeń publiczną, krajobraz miasta. Działkowcy z rodzinami tworzą najliczniejszą rzeszę społeczną, wolną od polityki.

Raz w roku działkowcy są mocno widoczni. W minionych latach mieli swoje dożynki, które hucznie świętowali na dorocznych festynach

w centrum miasta. W trakcie odbywało się podsumowanie konkursów na najpiękniejsze działki. Dla najlepszych zasłużonych ogrodników były cenne nagrody i wyróżnienia. Rzecz była organizowana we współpracy z Domem Kultury i Radą Osiedla, a ubogacona występami kapel z regionu. Łobescy działkowcy zajmowali także wysokie lokaty w skali województwa. Kiedy nad działkami pojawiły się czarne chmury, bo były próby wprowadzenia niekorzystnych regulacji prawnych, mówili stanowcze NIE. Teraz także działkowcy w Łobzie mają swoje kłopoty, a należy do nich m.in. sprawa śmieci. O ile

z przypadkami w obrębie ogrodów potrafią coś zrobić, to trudno jest im zlikwidować zjawisko podrzucania na parkingi śmieci z posesji w mieście. By temu zaradzić, jakiś czas temu zostały zainstalowane fotopułapki. Na rezultaty nie trzeba było długo czekać – udało się zidentyfikować jednego sprawcę podrzucania odpadów. Problemem pozostaje stan nawierzchni jednej z dróg dojazdowych do ogrodu Dalno II.

O łobeskich działkach można by jeszcze długo pisać. Warto podkreślić, że są to działki, w których widać serce gospodarza. Nie ma bliźniaczych ogródków – każdy z nich ma swój „życiorys” i wizerunek To rezultat starań i upodobań (zasobności portfela) gospodarza. W zasadzie dominuje harmonia, a waśnie sąsiedzkie stanowią margines.

Działka jak poligon doświadczalny

– Mamy razem z żoną trzy pasje, które pielęgnujemy od lat-wyznaje Arkadiusz Spałka, działkowiec od 1975 roku. – Są nimi: działka, wędkarstwo i Pogoń Szczecin. Jeździmy na wszystkie mecze. Moja żona nawet dostąpiła zaszczytu wyprowadzenia na boisko zespołu w dniu 8 marca. Razem uczestniczymy w zawodach wędkarskich, jeździmy na grzyby. Zawsze jednak z meczów, ryb, grzybów wracamy na działkę. Tu spędzamy najwięcej czasu w sezonie, choć bywamy i poza sezonem. Przyjeżdża się na działeczkę, obiad się zje, kawkę się wypije, popracuje, odpocznie. Opalać się nie mogę i nie korzystam z tych okazji. Do mnie należy kopanie, różne remonty. Lubię także razem z żoną pracować przy roślinkach. Pielęgnowałem truskawki, podcinałem róże. Żona pracowała przy warzywach i „swoich” kwiatach.

Pan Arkadiusz startował od zera – wiedzę o prowadzeniu działki zdobywał z różnych źródeł. W miarę upływu czasu nabierał doświadczenia. Wszystko zrobił sam – zbudował altanę, ogrodzenie, elementy małej architektury.

– Sięgam po gazetki, czytam „Działkowca”, oglądam programy telewizyjne – mówi pan Arkadiusz. – Ale gazety swoje, a życie swoje. Nie wszystko się udaje, bo porady są dla całej Polski, a my mamy swój mikroklimat. Poza tym nie wszyscy działkowcy dzielą się tajemnicami swego sukcesu w uprawach. Człowiek chciałby coś, ale na tej ziemi nie wszystko się udaje. Na przykład miałem kiedyś truskawki, które bardzo lubię, ale wdarł się pędrak i na kilka lat muszę o nich zapomnieć. Mam już dobraną odmianę ziemniaków, takich różowych, które kiedyś ludzie nazywali amerykanami. Wszystko uprawiamy na oborniku. Działka to jest fajna rzecz – w pobliżu jest las, rzeka Rega i cisza dookoła. Kiedyś od czasu do czasu wpadały do nas sarenki, które bardzo lubiły tulipany. I dlatego teraz mam wysoką siatkę. Za działkę mieliśmy dyplomy, nagrody, mam wszystkie odznaczenia PZD. Swoją pasją podzieliliśmy się z córkami, które obok nas mają swoje działki. Lubią ogródki i to dobry znak

Aktywnie i z pasją

Nie jest tajemnicą, że pan Arkadiusz pomaga córkom. I znajduje w tym radość.

– Pomagam im. Czymś trzeba żyć, czymś trzeba się cieszyć, bo nie można się zamknąć w czterech ścianach. Na działce są kwiaty, warzywa i mały plac rekreacyjny, na którym swego czasu uczyłem wnuczka kopania piłki. Teraz on już gra w drużynie trampkarzy. Są na działce także rośliny, które po przetworzeniu służą zdrowiu, jak: żywokost, mniszek, pokrzywa.

Pod opieką pani Ziuty są kwiaty przez cały rok. Teraz kwitną tulipany, później przyjdzie czas na inne odmiany, zwykle popularne w polskich ogrodach.

– I jak tu nie kochać działki – dodają działkowcy. ©© (cz.b.)

 

Facebook
Twitter
LinkedIn
Pinterest